Piątek. W pośpiechu pakuję ostatnie notatki, odnoszę do kuchni trzy kubki po firmowej kawie, zamykam pokój i jestem myślami już bardzo daleko. Tramwaj, plac Narutowicza, przesiadka. Wciskam się do windy i pośpiesznie szukam kluczy. Buziaki na powitanie, szybka kanapka i wielkie torby pełne niezbędnych rzeczy. Winda, samochód, korek.
W ciemności, spokojnie otwieramy drzwi i próbujemy ustalić, co się zmieniło. Szybkie przygotowanie łóżka i przerzucenie śpiącego Miśka. Spokój, cisza, lampka wina.
- 7:01 stuk-puk, stuk-puk. Otwieram jedno oko i nie mogę uwierzyć, że już pracują. Rynny – dzisiaj rynny!
- Śniadanie we troje i ręcznie robione ciasteczka od cioci.
- Stare drzwi poddajemy liftingowi. Ściągamy farbę, szlifujemy. Czuję zapach drewna. Jeszcze tylko bielony makijaż i będą jak nowe.
- Montaż zmywarki i pierwsza próba.
- Przecierka – ściany nabierają blasku a Pan HAART zmienia się w białą mumię.
- Z podziwem patrzę na 30latka z papierosem w jednej i szlifierka w drugiej ręce. Grunt to podzielna uwaga. Rynny zamontowane.
- Kamieniarze okazują się niewykwalifikowanymi hydraulikami i robią więcej w temacie kanalizacji niż panowie od orynnowania. Rury odprowadzające deszczówkę zakopane. Ukradkiem patrzę przez okno jak walczą z kamieniami. Kilka uderzeń i pęka. Cudownie naturalne, prawdziwe.
- Moi Panowie zacieśniają więzi. Męskie sprawy przy ognisku.
- Poranek z jajecznicą i tostami. Kubek ciepłej herbaty. Zacinam się na dłuższą chwilę zastanawiając się nad WSZYSTKIM i niczym.
- Dwa kroki od domu, na wyciągnięcie ręki. Koń, kozy, owce, prawdziwy traktor i stodoła.
- Tłumaczę małym rączkom jak się zrywa truskawki. Nużące zajęcie, więc ucieka z tatą na podbój kurnika.
- Nad kominkiem pojawia się półka i pierwsi mieszkańcy. Witaj PINOKIO!
- Zupa szczawiowa i pakowanie.
Komentarzy (0)