Szymek ma za sobą 8 lotów, 8 odpraw, 8 akcji „pan w mundurze”, ale nigdy nie przeżył takiej traumy, jaką kilka dni temu zafundował mu Modlin. Wcale nie chodzi o sprzęt, przepisy, ciasnotę czy opóźnienia. Problem leży w ludziach a dokładnie mówiąc w jednej osobie, którą mieliśmy nieprzyjemność spotkać. Kobieta bez empatii, patrząca na dzieci jak na przedmioty.
Do odprawy musieliśmy się rozebrać, rozpakować, zdjąć buty i paski – normalne. Szymek był lekko wystraszony, bo ciasno, bo tłum, bo szybko. Pan w ciemnym mundurze pozwolił mu zostać w butach i ogrodniczkach, choć wiedzieliśmy, że metalowe sprzączki będą piszczeć przy bramce. Poszłam na pierwszy ogień i po drugiej stronie zobaczyłam jej twarz.
– No chodź! Niech pani go woła! No już! Chodź.
Wrosło mi ciśnienie, bo to nie jest tresowany piesek tylko dziecko. Z emocjami na wyciągniętej dłoni, ze łzami w oczach, bo nie może trzymać matczynej ręki. Zaproponowałam, że po niego pójdę. Przecież mnie sprawdziła. Nie „piszczałam”, nie znaleźli w skarpecie kilograma heroiny i nie byłam agresywna. Chciałam tylko wziąć dziecko na ręce, przytulić, uspokoić, pomóc w odprawie.
– Nie! Pani tu stoi. Pani jest po odprawie. Pani się nie rusza. No chodź! Chodź! Pani go woła.
Pan HAART był właśnie macany przez innego celnika, który jednocześnie obserwował sytuację. Po kilku przerażająco długich minutach Szymek przeszedł przez bramkę i wtulił się w ramiona taty. Kolejny raz sie odezwała:
– Sławek, chodź, mamy dziecko do odprawy. Pan się odsunie!
Szymek zalał się łzami a ja byłam bliska przegryzienia aorty krótkowłosej pindy. Jak w najgorszym śnie, gdy widzisz płaczące dziecko i nie możesz podejść, nie możesz zrobić kroku, bo bezuczuciowa baba uznała, że mój syn jest workiem kartofli, który można przestawić, przesunąć, porzucić. Zagryzłam wargi i spokojnie zaproponowałam:
– Potrzymam go a pani sprawdzi ubranie. Chcę, aby się uspokoił. On się boi.
– Proszę się odsunąć. Pani jest po odprawie!
W dupie mam twoją odprawę, lot i wszystkie przepisy. Moje dziecko jest roztrzęsione, samotne i wystraszone. Moje dziecko mnie potrzebuje! Możesz mnie aresztować, porazić prądem lub wykastrować, ale nie możesz zabronić mi przytulić trzyletniego syna tylko, dlatego, że uznałaś go za największego przemytnika Polski, że trzymając go tylko za ręką ukryję kilogramy amfetaminy a wzrokiem przekażę tajemnice państwowe. To dziecko! Trzylatek! Wystraszony całą sytuacją. Przecież rodzice mówią mu codziennie, że przy nim będą, że kochają, że nie opuszczą. A teraz stoi sam w bezdusznym tłumie. Wyciąga ręce i krzyczy. Metr ode mnie…
Przerażające uczucie.
Minuty jak godziny…
Nagle męska, ojcowska solidarność okazała się mocniejsza i głębsza od babskich potyczek. Pan HAART w dwóch słowach, w spojrzeniu, przekazał celnikowi więcej niż niejedna powieść. Celnik przytaknął, Szymek wtulił się w ramiona taty i dokończono sprawdzanie nogawek spodni.
Kilka minut później, na jednej z ławek, Szymek drżącym głosem powiedział
– Mamo, bałem się tej pani. Krzyczała, była niemiła. Ja nic nie zrobiłem… Chciałem cię tylko trzymać za rękę…
Pani Pindo!
Jak już się Pani dzieci dorobi (bo z pewnością ich Pani nie ma) to oby nigdy nie musiała Pani zmierzyć się z tak nieczułą i wyrachowana babą jaką dzisiaj Pani była.
Serdecznie pozdrawiam
Hania
PS. Imię pracownika zostało zmienione.
katia 25 lutego 2014 o godz. 16:14
wspolczuje
HAART galeria dobrych pomysłów 25 lutego 2014 o godz. 16:15
Szymek jeszcze w Londynie powtarzał, że „nic nie zrobił…”
HAART galeria dobrych pomysłów 25 lutego 2014 o godz. 16:17
Na marginesie – odprawa w Londynie przebiegła standardowo. Bez płaczu, krzyku, z uśmiechem i dumną miną Szymka. Sam się rozebrał i przeszedł przez bramkę. Wystarczy chwila cierpliwości i odpowiednie podejście.
blogobligacje 19 sierpnia 2014 o godz. 13:43
nie na darmo służby w krajach anglosaskich mają ,to protect and serve’ a u nas nadal jest mentalność poradziecka – petent vs wszechmogący urzędas. Nawet Czesi zaczęli malować na radiowozach policji napisy ,pomahat a chranit’… Ile Szymo miał lat jak pierwszy raz leciał? za 2 mies mamy z synkiem lecieć 1szy raz, bedzie miał wtedy 1r i 9 mies, obawiam sie jak to zniesie… do podróży 1,5-2,0 godzinnych pociagiem jest już przyzwyczajony jako tako, ale samolot…
HAART 20 sierpnia 2014 o godz. 07:43
Szymek miał 7 miesięcy jak pierwszy raz polecieliśmy z nim do Rzymu. Z takim maluchem nie ma problemu (przynajmniej my nie mieliśmy). Mam wrażenie, że teraz (ma 4 lata) jest trudniej. Ma większą ochotę na zwiedzanie całego pokładu, odwiedzanie WC itd. Lot z dwulatkiem wspominamy dobrze
Sprawdziła się mini tablica do pisania. Rysowaliśmy sobie różne historyjki. Oczywiście książeczki, kredki i samochody. Ważna aby po starcie i przed lądowaniem coś pił lub jadł. Dzięki temu nie będą mu się zatykać uszy. Powodzenia.
blogobligacje 21 sierpnia 2014 o godz. 16:07
hmm, dzięki za odpowiedź i wskazówki. Z drugiej strony obawiam sie nieco o kierunek wyjazdu, Cypr. W syryjskim Aleppo działali dzihadyści z ISIS, teraz są dalej ok 200km, w Raqqa, ale p-bnie opanują to miasto, a wtedy znów się rozpełzną. A z Aleppo do portowego miasta Latakia jest ok 190km, a z kolei z Latakii do wsch krańca Cypru jest 130km drogą morską; tak więc od terenów gdzie operują ci mordercy, do Cypru, jest ok 300-400km. To jak z Wawy do Gdańska…
co prawda do terminu urlopu, II poł października może sie wiele zmienić, ale..
Glamour Mama 25 lutego 2014 o godz. 16:25
Wow! Nie zazdroszczę. Ja to bym zrobiła awanturę, gdyby ktoś w taki sposób potraktował mnie i moje dziecko i zgłosiła to komu trzeba. Na szczęście nigdy nie mieliśmy problemów i mam nadzieję, że nie będziemy mieli.
ola 25 lutego 2014 o godz. 19:33
rety co za babsztyl!
HAART galeria dobrych pomyslów 25 lutego 2014 o godz. 19:52
Mieliśmy na to „ochotę”…
Martka 25 lutego 2014 o godz. 19:57
Straszna sytuacja – współczuję
jednocześnie głupio mi trochę za zachowanie tej niemiłej baby bo pracuję w tej samej służbie co ona
a czy to napewno była celniczka? nie straż graniczna czy służba ochrony lotniska? Zachowanie skandaliczne!! Ja bym chyba poprosiła o jej nr służbowy i złożyła skargę na piśmie do jej dyrektora. Odprawa odprawą, bramka bramką, piszczałka piszczałką ale jak widzisz przerażenie i łzy w oczach swojego bezbronnego, niewinnego dziecka to krew sie gotuje i jesteś gotowa sforsować każdą bramkę i każdą niemiłą babę!! Życzę na przyszłość już tylko samych miłych kontaktów z celnikami i celniczkami
pozdrawiam
HAART galeria dobrych pomyslów 25 lutego 2014 o godz. 20:04
Martka, trudno mi powiedzieć. Była osoba przydzieloną do odprawy jak kilkanaście innych osób. Nie zwróciłam uwagi… Skupiłam się na Szymku i marzyłam aby to już się skończyło.
Jak w każdej branży sa dobrzy i gorsi przedstawiciele. Sama kończyłam obsługę celną (co prawda tylko administrację ale jednak wkuwałam kodeksy na pamięć).
Myślę, że gdyby nie człowiek, który zajmował się odprawą męża, skończyłoby się na awanturze.
Małgosia 26 lutego 2014 o godz. 09:49
Haniu, jak zwykle opisałaś to pięknie :)… choć sytuacja należy do kategorii mocno brzydkich. Moje zdanie na temat Pani PINDY (piękne określenie) jest nieco inne. To nie brak własnych dzieci czyni z niej nieczułego potwora, to wychowanie, to jej rodzice lub ich brak. Skoro facet (celnik) jednym spojrzeniem potrafił się porozumieć z Twoim mężem.. A to facet :)… Poza tym, generalnie „panie” na takich stanowiskach są zawsze jakby skrzywione poprzez udowadnianie sobie i całemu światu swoich kompetencji… Policjantki, celniczki, biurwy… wszystkie łączy właśnie brak wyobraźni i bezduszność. Przykładem może być „uprzejma” pani celniczka na przejściu granicznym, która została sfilmowana i filmik możemy oglądać na tvn24… nic dodać nic ująć
HAART galeria dobrych pomysłów 26 lutego 2014 o godz. 10:32
Małgosiu, nie wiedziałam filmiku (moze lepiej?).
Z perspektywy kilku dni, gdy emocje opadły zastanawiam się nad cała sytuacją… Może miała zły dzień, może coś sie wydarzyło, może…
Na co dzień mam kontakt z bardzo silnymi kobietami. Pracuje w dużej firmie, w której większość zarządu to kobiety. Jesteśmy twarde, dociekliwe, walczące ale to świat dorosłych.
Mój syn mocno przeżył ta sytuację. Najbardziej to, że nie mógł nas dotknąć, przytulić, trzymać za rękę. Taki mały gest zmieniłby całą sytuację.
HAART galeria dobrych pomysłów 26 lutego 2014 o godz. 10:33
a określenie
hmmmm… w tamtej sytuacji myślałam o tej pani dużo gorzej 
Małgosia 26 lutego 2014 o godz. 10:43
Pewnie miała zły dzień… ALE … niestety ten typ tak ma… a silne kobiety pracujące w zwyczajnym biurze to inny rodzaj… tu nie ma elementu władzy i wyższości. Element władzy pojawia się u „pań” od których coś zależy, czyli mandat, sprawdzanie na odprawie, czy np. w Urzędzie Pracy.. urzędniczka – bezrobotny… Wiem co mówię, bo jak starałam się o dotację na założenie firmy, musiałam być 6 miesięcy bezrobotna. I nie ważne że generalnie byłam bardziej wykształcona, że byłam kulturalna … nie miało to znaczenia. Biurwa to nie kobieta :)… A silne kobiety pracujące na co dzień w korporacjach, odpowiedzialne za naprawdę ważne sprawy i te mniej ważne są dowartościowane i nie muszą zachowywać się właśnie tak :))))
HAART galeria dobrych pomysłów 26 lutego 2014 o godz. 10:56
Zaraz nam się zrobi wątek o silnych kobietach
Swoją drogą ciekawy temat!
Masz rację z „elementem władzy”. To niewątpliwie wpływa na zachowanie wielu osób. Nie chcę generalizować ale wizyty w urzędach doprowadzają mnie do depresji. Człowiek, jak w PRLu, musi się zgarbić, zasmarkać, wytarmosić i po cichutku poprosić o „pieczątkę”.
Małgosia 26 lutego 2014 o godz. 11:13
No właśnie ja o tym :)))))), to szczególna cecha kobiet „mundurowych” i urzędniczek państwowych… i mam tak samo :). I ciesz się, że nie musiałaś odwiedzać Urzędu Pracy. Ja miałam plan i wytyczoną drogę, czyli założenie firmy, a wizyta w UP to był tylko środek do celu.. ALE ZAWSZE po wizycie miałam mega depresję i zawsze się zastanawiałam jak znoszą to ludzie, którzy szukają pomocy właśnie w urzędzie pracy. I nie chodzi mi o takich, którzy przyszli po zasiłek a reszta nieważna, mówię o ludziach, których ostatnią deską ratunku był urząd i jego pomoc. Tam jest tak okropnie, a każdy „petent” to z punktu widzenia tych „miłych” pań co najmniej oszust, nieuk i generalnie niziny społeczne ….
HAART galeria dobrych pomysłów 26 lutego 2014 o godz. 11:22
Ja mam tak w szpitalach… Jestem niby odważna, niby walczę o swoje a w szpitalu, przy lekarzach ubywa mi 20 cm. Wiesz, że nic od ciebie nie zależy. Lekarz nawet do ciebie nie mówi. Rozmawia z „gronem lekarskim” tak jakby ciebie nie było. Decyduje o reszcie twojego życia i nawet nie spojrzy w oczy. I nie mówię o wycięciu migdałków ale o poważnych sprawach (wizyty na onkologii dały mi się we znaki – obym nie musiała tego powtarzać). A na koniec pytanie czy się zgadzam, czy rozumiem… i już.
Małgosia 26 lutego 2014 o godz. 11:30
fakt, w szpitalach tak samo i fakt, traktują człowieka jak głupiego manekina a pytanie czy pani rozumie, czy się pani zgadza zazwyczaj dotyczy zgody na zabieg czy poważną operację. A jak dopytujesz to lekarz ogania się jak od muchy.. bo dla niego to normalka, kolejny „przypadek”.
Cieszę się, ze nie mam z tym styczności bo tu już nawet nie można komuś nawymyślać dla własnej radości i poprawy samopoczucia…
HAART galeria dobrych pomysłów 26 lutego 2014 o godz. 11:39
no tak. Zaciskasz zęby i marzysz aby to się skończyło… W końcu od tych ludzi zalezy twoje życie.
Kasia D. 27 lutego 2014 o godz. 09:04
brak słów!
oby Nas to nie spotkało – nigdy!!! :/
L.K 2 marca 2014 o godz. 07:43
O to pewnie nie byłaś na lotnisku w Poznaniu tam to jest dopiero masakra.Dobrze że moje dzieci tak mocno tego nie przeżywają.Musisz następnym razem synka inaczej ubrać.Nie będzie nic piszczeć
HAART galeria dobrych pomysłów 2 marca 2014 o godz. 09:17
Dzięki LK. Myślę, ze spodnie miały niewiele do całej sytuacji. Akcja zaczęła sie zanim przeszedł przez bramkę a spodnie jedynie ją spotęgowały.
www.wyleczymy.eu 29 grudnia 2014 o godz. 22:00
Cześć! Ciekawy wpis, oczekuję kolejnych artykułów, szzególnie
mówiących o tematach związanych z medycyną
http://www.wyleczymy.eu ostatnio opublikował: http://www.wyleczymy.eu
Patka 30 grudnia 2014 o godz. 21:36
Za każdym razem lecąc gdzieś, zastanawiam się, czy tak jest tylko w Polsce? W wakacje lecieliśmy do Grecji. Lotnisko Katowice Pyrzowice przywitało nas zasadami w żadnym stopniu nienaruszalnymi. Mój 1,5 latek spał w wózku, bo to jego pora, dziecko musiałam wyciągnąć z wózka, zdjąć mu bluzę, zostawić samego za bramką, sama się rozebrać i przejść. Wiem, to nic w porównaniu z Waszym przeżyciem, ale traktowano nas tak, jak nakazują wszystkie przepisy, jakbyśmy pod wózkiem przemycali bombę etc.
Grecja, dziecko znowu śpi. Otulone kocykiem, w bluzie, z metalowym autkiem w rączce. Pan na bramce wziął wózek, przejechał przez bramkę, zapytał, co mam pod wózkiem, bo nie można dostać się do koszyka, jak oparcie jest rozłożone do pozycji leżącej, zobaczył autko w ręce, piszczące na bramce i kazał jechać dalej. ZERO problemów, wszystko dla ludzi…
HAART 2 stycznia 2015 o godz. 16:20
Wydaje mi się, że wszystko zależy od ludzi. Rozumiem, że są tam po to aby NAS BRONIĆ (mówiąc górnolotnie) ale odrobina empatii nikomu nie zaszkodziła…
Monika 30 grudnia 2014 o godz. 21:51
Haniu a ja bym nie odpuściła i napisała oficjalną skargę na lotnisko, podając dokładną godzinę odprawy, lot itp. Na jednym z lotnisk widnieje taka informacja: W punkcie kontroli bezpieczeństwa nasz personel ma obowiązek skontrolować każdego pasażera niezależnie od wieku – dotyczy to również niemowląt.
Zgodnie z przepisami prawa niemowlęta i małe dzieci powinny zostać wyjęte z nosidełek i wózków dziecięcych. Nosidełka i wózki dziecięce muszą zostać poddane kontroli urządzeniem rentgenowskim wraz z bagażem podręcznym.Przed przejściem przez kontrolę urządzeniem rentgenowskim i wykrywaczem metalu należy złożyć wózek. W żadnym przypadku rodzic nie może zostać odseparowany od swojego dziecka lub dzieci.
Jeśli Twoje dziecko potrafi samodzielnie chodzić, zostaniecie poproszeni o przejście przez bramkę do wykrywania metali pojedynczo. Jeśli przenosząc niemowlę alarm wykrywacza metali zostanie aktywowany, oboje zostaniecie poddani ponownej kontroli. Personel kontrolujący wyjaśni wszystkie szczegóły dalszej kontroli.
W czasie kontroli nie można przekazywać dziecka osobie stojącej przed lub za Tobą.
Pracownik Punktu Kontroli Bezpieczeństwa przeprowadzający kontrolę twojego dziecka może poprosić Cię o pomoc.”
pozdrawiam
HAART 2 stycznia 2015 o godz. 16:18
Moniko, zaskoczyła nas ta sytuacja i pewnie gdyby to był powrotny lot to z emocjami na karku napisałabym skargę. Wylecieliśmy na urlop i trochę nam przeszło. Na szczęście Szymek szybko zapomniał o sprawie. Kolejna odprawa była OK.
3 dni temu również lecieliśmy z Modlina i na szczęście nie spotkały nas takie atrakcje. Pozdrawiam i dzięki za info
medycyna portal 1 stycznia 2015 o godz. 23:40
Cześć! Dobry post, oczekuję kolejnych artykułów, szzególnie
opowiadających o kwestiach związanych z medycyną
medycyna portal ostatnio opublikował: medycyna portal
Anna 3 stycznia 2015 o godz. 13:26
pisemna skarga ! Obowiązkowo! Niech się baba nauczy! Napiszcie pismo i jeszcze zadośćuczynienie finansowe napiszcie! Dziecko może mieć traumę na całe życie…masakra jakaś….