Jesień za oknem, a ja wracam do kolorowego tepee, które uszyłam we wrześniu. Nie mogłam się zabrać do opisania szczegółów, choć jestem z niego bardzo dumna.
Szycie tepee to duże wyzwanie (przynajmniej dla mnie). Robię zamieszanie w całym mieszkaniu, przewalam tkaniny, szukam wstążek, dodatków. Jak już siadam do maszyny to mam ochotę wstać po kilku godzinach, gdy będzie skończone. Oczywiście to niemożliwe przy 4latku, który właśnie w tym dniu wymyślił najlepszą na świecie zabawę, chce iść na spacer, grać w warcaby lub malować.